środa, 13 maja 2015

1 Rozdział cz.6

Ala i Wika zajęły się malowaniem ścian, podczas gdy ja rysowałam i powtarzałam notatki. Od czasu do czasu przyszłam do nich, żeby zobaczyć jak im idzie i zrobić im herbatę. Nie chciałam myśleć o babci. Nie mogłam. Przytłaczało mnie to, więc wolałam zamknąć to wszystko w sobie. -Zrobisz zakupy i obiad?- spytała Wika.-Za chwilę przyjdzie Zuzia i Paula. Pomogą ci. -Dobrze- Odparłam. Przynajmniej jakoś zalepię ten pusty czas. Tak jak mówiła Wika, po dosłownie trzydziestu sekundach usłyszałam dzwonek do drzwi. W nich pojawiły się dwie dziewczyny. Poznałam je już wczoraj razem z Alą i Wiką. Nie była to miła sytuacja. Paulina, dziewczyna w kitce, ubrana na sportowo uśmiechnęła się do mnie promiennie i podbiegła. -Chciałyśmy cię BARDZO przeprosić za wczoraj.- jej twarz przybrała wyraz współczucia i po prostu nie mogłam powiedzieć: -Nie ma sprawy. Zuzia nadal stała w drzwiach, ale już teraz była uśmiechnięta. Poprawiła swoje okulary i wyszła. Paulina poczekała na mnie, aż ubiorę botki i pojechałyśmy czarnym Cabrioletem w stronę galerii handlowej. -Jak możesz mówić o nim, jak o debilu, który nie domyśli się niczego-Wybuchła okularnica. -To mój chłopak. Znam go lepiej od ciebie. -Łączy was tylko przyjemność. Ja znam go już szesnaście lat. Byłam z nim zawsze, gdy tego potrzebował. Jest mądry i domyśli się, że nie jest jedynym twoim chłopakiem. Za jakiś czas się dowie. -Nie mów mu. Nie wiem co to miało znaczyć i dlaczego miały mnie gdzieś. Udawałam, że ich nie słucham i patrzyłam w okno. Żal mi było chłopaka Pauliny. Nagle przestały mi się te dziewczyny podobać. Paulina była miła i urocza, ale jej zachowanie przerażało mnie. Za to, Zuzia była mądra, ale nie na tyle, by powiedzieć prawdę chłopakowi tej wysportowanej dziewczyny za kółkiem. Z resztą, na siłę nie będę szukać sobie przyjaciół, nie? Tak, to prawda, nie mam ich. Wszyscy się śmieją z innych "a co ty, przyjaciół nie masz?!" Tak, nie mam. Nie potrafię nikomu zaufać i w sumie, wszyscy mają mnie gdzieś. Wysiadłyśmy i poszłyśmy w stronę spożywczaka. -Najpierw bierzemy wszystkie podstawowe składniki. - zainstruowała Zuzia. Dziewczyny jak szalone pakowały do wózka jogurty, sałatki, mrożonki i parówki. Nawet nie podejrzewałabym, że niedawno się kłóciły. Zerwałam worek z dystrybutora i wpakowałam do niego świeże pomarańcze i zielone jabuszka. Potem odłożyłam to wszystko do wózka i popędziłyśmy w kierunku chipsów, alkoholu i napojów. Kiedy dziewczyny kłóciły się po raz kolejny, ale tym razem o to, które piwo jest lepsze, poszłam po popcorn. -Hej. - powiedział ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się. -Hej...-odpowiedziałam niepewnie. -Dzisiaj robimy skromną imprezę. Przyjdziecie? -Spytał chłopak zza ramienia Krystiana i puścił oczko Pauli i Zuzie. Te przestały się kłócić i zapewniły, że pójdą. Nie byłam pewna, czy pójdę, ale Paulina powiedziała, że tak. Nie miałam za dużo do mówienia w tej kwestii. Wzięłam od Pauli puszkę z napisem "Lech" i pomachałam nim przed oczami Zuzi. -To jest o wiele lepsze od tego twojego piwa - Był to dość śmiały jak na mnie gest... Włożyłam piwo do wózka i podjechałam do kasy. Paulina i Zuzia pomogły mi wykładać zakupy na ladę, a potem chować. Pojechaliśmy do akademika. Pomijając fakt, że wątpię, by Paulina zdała prawo jazdy. Nie zatrzymała się na żadnym czerwonym świetle i omal nie przejechała staruszka w różowym wdzianku. W ogóle, skąd on się urwał? Przeżyłyśmy. -Wika, nie rób sobie szans. Powinnaś sobie z nią dać spokój.- usłyszałam głos Ali. - Tośka, chodź tu. Jest robota dla Ciebie. -Zaraz.- zawołałam i postawiłam worki z zakupami w kuchni. - umiesz malować? Widziałam Twoje rysunki w walizce. Są cudowne- podnieciła się Ala. -Dziękuję...- jęknęłam.- Tak, umiem. - Myślałyśmy o jakimś fajnym motywie. Ten fiolet jest zbyt pusty. -Hmm... Co myślicie o dziewczynie?- Spytałam. Była to pierwsza myśl, która mi się nasunęła. -Świetny pomysł. Możesz na tej ścianie?- Wika pokazała mi jedyną białą ścianę w tym pokoju. Była na przeciwko drzwi. -Idealnie- odparłam. -Zrobimy obiad- powiedziała Ala i poszła z Wiką do kuchni. Zajęłam się szkicem. Po prostu czas płynął, gdy rysowałam i słuchałam Marsów. Zjadłam obiad, zrobiony przez "moje nowe przyjaciółki" i "moje stylistki na dzisiejszą imprezę". Potem wróciłam do portretu na ścianie. Wzięłam swoje farby i po prostu mieszałam je według uznania. Wyszła abstrakcja w kolorach fioletu, czerwieniu i różu. Byłam cała w farbach, więc poszłam po nowe ubrania i wzięłam prysznic. Ubrałam swoją śnieżno-białą sukienkę i poszłam do Pauli i Zuzki. -Malowanie!- Krzyknęła Paulina i wyjęła swoją kosmetyczkę. Po trzydziestu minutach wyglądałam pięknie. Poszłam do Wiki i powiedziałam im, że mają się zbierać, bo nie zostawię ich w mieszkaniu. * * * Zamknęłam drzwi i poszłyśmy do męskiego akademika. Nie odzywałam się do nich. Z resztą nikt się nie odzywał. Po prostu szłyśmy. Na imprezę przyszło dużo osób, a ja chciałam się gdzieś schować. Tym sposobem wylądowałam przy barku z przystojnym nieznajomym. Był bardziej męski niż uroczy, co nie do końca mi odpowiadało. Ale przyjemnie się z nim rozmawiało. Był w trzeciej klasie liceum, więc za pół roku miał opuścić tą szkołę. W pewnym momencie, gdy już większość ludzi się rozkręciła, spytał czy mam chłopaka. Gdyby mnie wszystko wtedy nie śmieszyło i nie byłabym po paru drinkach, pewnie bym powiedziała, że mam. -Nie mam-powiedziałam mu do ucha. Nie spodziewałam się tego, jak na to zareaguje. Chwycił mnie za plecy i przyciągnął do siebie. Byliśmy zbyt blisko. Pomału musnął moją górną wargę. -Już masz.- wyszeptał mi do ucha. Byłam zbyt pijana by coś poczuć, a tym bardziej zareagować. Potem piliśmy, gadaliśmy i piliśmy. Nie pamiętam nawet o czym rozmawialiśmy. Obudziłam się w pokoju Krystiana. Leżałam koło niego. Stąd wiedziałam, że to jego pokój. Głowa mnie bolała na tyle mocno, bym nie mogła się ruszać, tylko jęczeć z bólu. -Hej.. musisz iść do domu- powiedział i nachylił się nade mną. Jakimś cudem znalazłam się na jego plecach. Ręce miałam splecione przy jego szyi, a nogi kiwały się w przód i w tył. Wkradł się do mojego mieszkania i odstawił mnie na łóżku. Potem wyszedł, pozostawiając mnie samą. Nie uniknęłam silnego bólu głowy, przez którego przeleżałam cały dzień. Nie wymiotowałam, więc nie było tak źle. Dziś była niedziela. Odpoczęłam przed szkołą przynajmniej. Następnego dnia poszłam do szkoły. Nie rozstawałam się ze słuchawkami. Chciałam pobyć sama. Gdy siedziałam na podłodze w kącie, zauważyłam, że ktoś przystanął obok mnie. Ściągnęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na chłopaka. Blondyn uśmiechał się uroczo i pewnie usiadł przy mnie. -Co tu tak sama siedzisz. Przyjaciół nie masz - spytał żartobliwie. Ale to była prawda. Tak, nie mam przyjaciół. Tak, nie mam rodziny. I tak, jestem nikim. -Nie jestem sama. Przyszłeś - zauważyłam. Nawet jeśli mnie nie znał i jeśli miałby mnie gdzieś, i tak powiem że jest dobrze. Zawsze udaję że jest wszystko okey. Przecież wszyscy mają problemy... Mają? Mają takie jak ja? Wszyscy?! -Przyniosłem Ci coś - powiedział chłopak i zza pleców wyciągnął bento. Bento to tradycyjne japońskie śniadanie. Kiedyś lubiłam Japonię, więc nauczyłam się podstawowych zwrotów. Bento było opakowane w ładne przezroczyste pudełko w kształcie pandy. -Usłyszałem od Wiki, że nic nie jadłaś ostatnio. -Jak to nie?!- Wiedziałam, że to prawda. Ale gdy ktoś choruje, nie je przez ponad trzy dni i potrafi przeżyć. Teraz było tak samo. -No to proszę. - powiedział i podsunął mi bento przed nos. -Lubisz Azję?- spytałam, biorąc pierwszy kęs i przeżuwając z trudem. Nie dlatego, że coś było nie tak z tym jedzeniem, tylko raczej z powodu długiej przerwy w jedzeniu. -Heh... Wyśmiejesz mnie? -Nie, Chingu* - powiedziałam niespodziewanie. Chłopak uśmiechnął się widocznie podniecony. - Mogę być twoim przyjacielem? *Chingu - (korean) Przyjaciel ....................................................................................................................................................... Naprawdę przepraszam za tą przerwę. No tak, kogo ja przepraszam? Mam jednak nadzieję, że ktoś to czyta. Mam nadzieję, że przeczytają to moje dwie przyjaciółki. Przyjaciółki? Dla oby dwóch jestem "Nikim", niezależnie od wszystkiego. Przyjaciel? Przyjaciółka? Nie posiadam. Mam tylko znajomych. Pełno znajomych. Nikogo nie obchodzę. Pytanie tylko czemu? Co źle zrobiłam? "Przyjaciół" odnalazłam w Koreańskich idolach i książkach, które tworzę. Niedługo skończę książkę o Karinie. Nie przeczyta jej osoba, dla której ją pisałam. Nie przeczyta jej też Carmen, bo jak jedna z wielu, jest jaka jest. Teraz oczerniam ją. Sory... No ale, piszę, staram się i nikt tego nie czyta. To jest podłe. Zamiast uczyć się, piszę. Zamiast biegać, piszę. A teraz pytanie, kto to czyta? 0 obs / 2 wyżebrane na grupie kom Więc po co się starać i pisać dalej? Tylko dlatego piszę, bo chcę, by trafiło to do wspomnianych wyżej osób. Odzwierciedlenie Wiki śmieje się i rozmawia z innymi na przerwach. Dobre aktorstwo? Chciałabym, byś po raz kolejny powiedziała mi, jak spędziłaś dzień, byś wysłała mi setki swoich zdjęć i byś mnie rozbrajała za każdym razem, gdy będę z Tobą gadać. Trzymasz się? Chciałabym, byś nie martwiła się już niczym... Ale co może "Nikt" bo jak zlewałaś mnie, tak będziesz zlewać. Czyli w sumie, pozostaję nikim do końca. Druga osoba jest odzwierciedleniem Krystiana... No, tak wyszło. Naprawdę martwię się o operację. Naprawdę tęsknię. Naprawdę chcę z Tobą pogadać. Ale to było takie szczere... "Jesteś nikim dla mnie" Pewnie to głupie. Trzy słowa a cholernie bolą. Na jakieś 50% przeczyta to ta druga osoba. Ta pierwsza pewnie w ogóle. Dlatego to tu piszę, bo nigdzie indziej nie napiszę. Na blogu dalej będę udawać, że wszystko jest okey. To chwilowe. Minie jak wszystko. Może za rok skończę opowiadanie. Przeczyta to więcej osób. Ale kto by na to trafił, pośród tysiąca innych pisarzy?
PS: Ile osób pomyślało, że ten gościu ma depresję?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz