sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 1 cz. 5 i 1/2

Ala i Wika zajęły się malowaniem ścian, podczas gdy ja rysowałam i powtarzałam notatki. Od czasu do czasu przyszłam do nich, żeby zobaczyć jak im idzie i zrobić im herbatę. Nie chciałam myśleć o babci. Nie mogłam. Przytłaczało mnie to, więc wolałam zamknąć to wszystko w sobie. 
-Zrobisz zakupy i obiad?- spytała Wika.-Za chwilę przyjdzie Zuzia i Paula. Pomogą ci. 
-Dobrze- Odparłam. Przynajmniej jakoś zalepię ten pusty czas. Tak jak mówiła Wika, po dosłownie trzydziestu sekundach usłyszałam dzwonek do drzwi. W nich pojawiły się dwie dziewczyna. Poznałam je już wczoraj razem z Alą i Wiką. Nie była to miła sytuacja. Paulina, dziewczyna w kitce, ubrana na sportowo uśmiechnęła się do mnie promiennie i podbiegła. 
-Chciałyśmy cię BARDZO przeprosić za wczoraj.- jej twarz przybrała wyraz współczucia i po prostu nie mogłam powiedzieć: 
-Nie ma sprawy. Zuzia nadal stała w drzwiach, ale już teraz była uśmiechnięta. Poprawiła swoje okulary i wyszła. Paulina poczekała na mnie, aż ubiorę botki i pojechałyśmy czarnym Cabrietem w stronę galerii handlowej. Wysiadłyśmy i poszłyśmy w stronę spożywczaka. 
-Najpierw bierzemy wszystkie podstawowe składniki. - zainstruowała Zuzia. Dziewczyny jak szalone pakowały do wózka jogurty, sałatki, mrożonki i parówki. Zerwałam worek i wpakowałam do niego świerze pomarańcze i zielone jabuszka. Potem udłożyłam to wszystko do wózka i popędziłyśmy w kierunku chipsów, alkocholu i napojów. Kiedy dziewczyny kłuciły się, które piwo jest lepsze, poszłam po popcorn. 
-Hej. - powiedział ktoś za moimi plecami. Odwróciłam się. 
-Hej...-odpowiedziałam niepewnie.
-Dzisiaj robimy skromną imprezę. Przyjdziecie? -Spytał chłopak zza ramienia Krystiana i puścił oczko Pauli i Zuzie. Te przestały się kłucić i zapewniły, że pójdą. Nie byłam pewna, czy pójdę, ale Paulina powiedziała, że tak. Nie miałam za dużo do mówienia w tej kwestii. Wzięłam od Pauli puszkę z napisem "Lech" i pomachałam nim przed oczami Zuzi.
-To jest o wiele lepsze od tego twojego piwa - Był to dość śmiały jak na mnie gest... 
     Włożyłam piwo do wózka i podjechałam do kasy. Paulina i Zuzia pomogły mi wykładać zakupy na ladę, a potem chować. Pojechaliśmy do akademika. Pomijając fakt, że wątpię, by Paulina zdała prawo jazdy. Nie zatrzymała się na rzadnym czerwonym świetle i omal nie przejechała staruszka w różowym wdzianku. W ogóle, skąd on się urwał? Przeżyłyśmy. 
-Wika, nie rób sobie szans. Powinnaś sobie z nią dać spokój.- usłyszałam głos Ali. - Tośka, chodź tu. Jest robota dla Ciebie. 
-Zaraz.- zawołałam i postawiłam worki z zakupami w kuchni. 
- umiesz malować? Widziałam Twoje rysunki w walizce. Są cudowne- podnieciła się Ala.
-Dziękuję...- jęknęłam.- Tak, umiem. A co?
- Myślałyśmy o jakimś fajnym motywie. Ten fiolet jest zbyt pusty.
-Hmm... Co myślicie o dziewczynie?- Spytałam. Była to pierwsza myśl, która mi się nasunęła.
-Świetny pomysł. Możesz na tej ścianie?- Wika pokazała mi jedyną białą ścianę w tym pokoju. Była na przeciwko drzwi. 
-Idealnie- odparłam. 
-Zrobimy obiad- powiedziała Ala i poszła z Wiką do kuchni. 
....
Przepraszam, że tak mało. We ten wtorek będzie dodatkową notka. 
Martwi mnie trochę to, że jest was tak mało, co oznacza, że muszę się bardziej starać :) 
Fighting! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz