Dokładnie
osiemdziesiąt dwie godziny i trzydzieści siedem minut temu Hanna wyszła z
mojego pokoju trzaskając drzwiami. Jeszcze nigdy nie byłyśmy osobno tak długo.
Dziewczyny stają na głowie, żeby jakoś poprawić mi nastrój, ale, no cóż,
bezskutecznie. Nie jestem w stanie zapomnieć nawet na chwilę. Każda sekunda to
kolejna, zupełnie nowa fala bólu. W życiu bym nie pomyślała, że można go
odczuwać na tyle różnych sposobów.
To
nie tak, że nigdy się nie kłóciłyśmy. Właściwie to nie było dnia bez jakiejś
tam mniejszej lub większej sprzeczki. Ale nigdy t a k b a r d z o. Boże, za każdym razem kiedy to
wspominam, u m i e r a m. Nie potrafię sobie uświadomić, że to definitywny
koniec. Raz na zawsze.
Ratunku.
Dziewczyny
naprawdę są fantastyczne. Przed chwilą wróciłyśmy z zakupów, a Ala już mówi coś
o wieczornej imprezie, a ona przecież nienawidzi imprez. Robią wszystko, żebym
choć na chwilę przestała myśleć o Hannie.
Cholera, to tak boli.
Robi
się zimno, więc przed pójściem do klubu wstępujemy do mojego pokoju, żebym wzięła
ze sobą bluzę. Ala, jak zwykle pewna siebie (Boże, jak ja jej tego
zazdroszczę), z impetem wpada do pokoju. Zatrzymuje się tak nagle, że prawie
rozbijam nos na jej plecach. Co jest?
Na
środku pokoju stoi szczupła brunetka, wyciąga do Ali rękę. Czyżby kolejna
laską, która chce wskoczyć mi do łóżka? Czy one nie mogą raz na zawsze zapamiętać,
że z tym skończyłam? Swoją drogą,
zupełnie nie kojarzę tej dziewczyny. Ale może po prostu nigdy nie rzuciła mi
się w oczy. Ostatnie kilka miesięcy byłam zajęta Hanną.
Hanna…
Rzucam
dziewczynie spojrzenie mówiące, że nie ma tu czego szukać, chwytam bluzę i obracam się
na pięcie, nawet na nią nie spoglądając. Nie mam siły użerać się teraz z
natrętnymi idiotkami. Niech Ala to załatwi.
Kiedy wychodzimy, moja
przyjaciółka wybucha śmiechem.
-Nie
wierzę, że pomyliła mnie z tobą! - mówi do mnie i wychodzi z pokoju.
***
Kiedy
zapalam światło w pokoju, ledwo powstrzymuję okrzyk przerażenia. Ktoś tutaj
jest. Ktoś tutaj, najnormalniej w świecie, ś p i. Co?!
Nie
wiem czym mam raczej uciekać, dzwonić po policję, czy może rzucić się na gościa
z patelnią. Ostatecznie postanawiam najpierw trochę rozeznać się w sytuacji i
cicho podchodzę do intruza. A właściwie intruzki, bo okazuje się, że jest to
dziewczyna. Intruzki? Jest w ogóle takie słowo?
Dziewczyna? Zaraz…
O
nie.
Żadna
intruzka. Nowa współlokatorka.
Cholera,
przez tę całą aferę z Hanną zupełnie zapomniałam, że dziś miała się wprowadzić
do mnie jakaś dziewczyna! A ja myślałam… Rany, ale głupio wyszło. Biedna
dziewczyna…
Cicho podchodzę do jej łóżka i odgarniam jej włosy z twarzy.
Cicho podchodzę do jej łóżka i odgarniam jej włosy z twarzy.
-Przepraszam-
szepczę jej do ucha i gaszę światło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz